Azja Południowo-Wschodnia to region pełen tajemnic, kontrastów i zapierających dech w piersiach widoków.
Od tętniących życiem metropolii po idylliczne plaże i egzotyczne dżungle, każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Pan Maciej Ryczko, dyrektor zarządzający firmy Polviet Travel, od lat z pasją odkrywa bogactwo kulturowe i naturalne tej fascynującej części świata. W wywiadzie dla naszego portalu opowie o swojej inspiracji do stworzenia biura, zdradzi trendy w turystyce w tym regionie, a także podzieli się cennymi wskazówkami dla podróżników.
![[WYWIAD] Jak zbudować biznes na turystyce w Azji Południowo-Wschodniej?](https://forcenews.pl/wp-content/uploads/2024/04/7-2.jpg)
Co skłoniło Pana do założenia biura podróży specjalizującego się w Azji Południowo-Wschodniej?
„Życie jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiesz, na co trafisz” – powiedział Tom Hanks w filmie Forest Gump. Niekiedy biznes przychodzi sam, a czasem trzeba po prostu dostrzec możliwości. Tak też było w przypadku mojego biura podróży. Wszystko zaczęło się od mojego ślubu i wesela, na które zaprosiliśmy kilkadziesiąt osób z Polski. Okazało się, że większość z nich przyjęła zaproszenie. Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach internet był jeszcze w powijakach, więc organizacja pobytu dla tak dużej grupy wymagała nie lada zachodu i oczywiście kogoś na miejscu, w Wietnamie. Każdy z gości chciał poza weselem coś zwiedzić. To wszystko trzeba było zorganizować z poziomu lokalnego. Udało się! Miało być to jednorazowe wydarzenie, ale po niedługim czasie zaczęły dzwonić telefony od znajomych moich gości, potem od znajomych znajomych… Z miesiąca na miesiąc stawałem się coraz bardziej rozchwytywanym organizatorem wycieczek. Była to jednak tylko dodatkowa działalność, ponieważ wówczas moim głównym zajęciem był business consulting.
Czy jest jakaś forma turystyki w Azji Południowo-Wschodniej, która zyskuje na popularności, ale wciąż pozostaje mało znana?
Na pewno turystyka rowerowa i motorowa (tutaj również skuterowa – co wiąże się ze specyfiką regionu). Zdecydowanie to bardzo duże i rozwojowe pole do popisu. Pojawiają się wycieczki i grupy nastawione na ten rodzaj turystyki na dwóch kółkach. Jest także możliwość stworzenia oferty dla kolarzy. Oczywiście Singapur, oczywiście Tajlandia i trochę Malezja – to kraje które postawiły na powrót rowerów. Poza fantastycznymi trasami offroadowymi, zaczyna powstawać normalna infrastruktura szosowa na rowery górskie i wyczynowe. Mam wielki szacunek dla Tajlandii, która buduje setki kilometrów ścieżek dla kolarzy szosowych!
Turystyka luksusowa to kolejny segment, który zyskuje na popularności w Azji Południowo-Wschodniej. Singapur, od lat będący najdroższą destynacją turystyczną w regionie, słynie z luksusowych hoteli i kurortów. Ale luksusowe wakacje można również spędzić w Tajlandii, Wietnamie, Malezji, Kambodży i Laosie. Bez problemu można tam znaleźć obiekty, gdzie doba hotelowa zaczyna się od 1000 USD i moim zdaniem jest to dobry próg luksusu. Kambodża i Laos często postrzegane są przez turystów jako tanie destynacje, gdzie można znaleźć pokoje „bez grzyba”. Niesłuszne! Kraje te oferują coraz więcej dla wymagających klientów z dużym portfelem.
Open Toury lub Free and Easy to rodzaj zwiedzania bez programu, bardzo popularny wśród klientów ze świata zachodu. Wycieczki te polegają na minimalnym potwierdzeniu rezerwacji, a następnie na eksplorowaniu danego miejsca pod wodzą doświadczonego przewodnika, eksplorera, pilota lub lidera grupy. To świetny sposób na poznawanie nowych destynacji, ale na polskim rynku wciąż mało znany i popularny.
Z jakich krajów pochodzi najwięcej Waszych klientów?
Polska zdecydowanie jest numerem jeden. Jesteśmy nastawieni na polskiego turystę i szacujemy, że stanowi on około 95% wszystkich naszych klientów.
Jakie są najczęstsze błędy popełniane przez turystów w Azji Południowo-Wschodniej i jak ich uniknąć?
Różni turyści popełniają różne błędy. Nie ma co krytykować, bo każdy postrzega te kwestie nieco inaczej. Z mojego punktu widzenia istnieje kilka typowych błędów.
Pierwszy to mit taniej Azji. W XXI wieku, a szczególnie w czasach pandemii, wiele się zmieniło. Ceny wzrosły, czego sztandarowym przykładem jest Tajlandia, gdzie obecnie jest drożej niż w Polsce.
Kolejnym błędem jest nastawienie na dystans do lokalnych kultur i społeczności. Jak go uniknąć? Starajmy się więcej doświadczać – próbować lokalnych potraw, nawiązywać kontakt z autochtonami, oglądać więcej miejsc, dotykać kultury. Warto skorzystać z usług lokalnego polskiego przewodnika, który nie tylko pokaże nam ciekawe miejsca, ale też wyjaśni lokalne zwyczaje i da przykład otwartości na miejscową kulturę.
Jak radzicie sobie z rosnącą konkurencją ze strony globalnych gigantów turystycznych?
Stosujemy kilka strategii. Po pierwsze, stawiamy na wysoką jakość obsługi klienta. Mniejsze przedsiębiorstwa mogą „wygrać” właśnie dzięki temu. Po drugie, dbamy o elastyczność. Choć jesteśmy już średniej wielkości biurem, widzimy potrzebę standaryzacji. Jednak zachowujemy odpowiednią dozę elastyczności przy organizacji wycieczek i dbaniu o klienta. Relacje osobiste to kolejny atut małych firm – to po prostu inna forma działania.
Oczywiście, nie możemy równać się z budżetami reklamowymi globalnych firm. Skupiamy się więc na marketingu szeptanym, w którym liczy się autentyczna opinia zadowolonych klientów. Turyści stają się coraz bardziej świadomi i potrafią odfiltrować nieuczciwe reklamy. Wiedzą, że reklamy często są przesadzone, a sprzedawcy nie zawsze znają wszystkie oferowane destynacje.
Jakie są Pana ulubione „ukryte perełki” w Azji Południowo-Wschodniej?
Pracujemy w siedmiu krajach. Każdy posiada atrakcje, ktorych nie widać gołym okiem. Czy ukryte? To ciężko powiedzieć w dobie, gdy Google Maps pozwala policzyć domy i zobaczyć ogrodzenia lub płoty na ulicach. Dla mnie perełkami są te mniej eksplorowane turystyczne miejsca, gdzie spędza się więcej czasu, zwiedza się wolniej i dociera dłużej. Na pewno w Singapurze to Tanjong Bahru, w Malezji chyba nadal Borneo – z wieloma atrakcjami poza szlakiem, w Kambodży khmerska Delta Mekongu, a w Laosie Parki Narodowe i trekkingi po dżungli. W Wietnamie to na pewno wciąż nieodkryte miejsca w górach centralnego Wietnamu z zapomnianymi kolonialnymi miasteczkami, w Mjanmie – chyba wszystko, wszak po wieloletnim zamknięciu dla turystyki, cały ten kraj jest perłą w koronie nieodkrytych obszarów.
Jakie są Pana największe obawy związane z przyszłością turystyki w Azji Południowo-Wschodniej?
Chiny i klimat! Oczywiście, jak wszędzie, sytuacja polityczna niesie ze sobą pewne zagrożenia, a w tym przypadku głównym zagrożeniem są Chiny. Na ten moment wszystko jest w porządku, ale polityczne zawirowania nie sprzyjają naszej branży. Istnieją pewne obawy – trudno je w tech chwili precyzyjnie określić – ale rosnąca presja Chin na lokalne kraje będzie wyzwaniem również dla branży turystycznej.
Jak podróżowanie do Azji Południowo-Wschodniej zmieniło Pana postrzeganie świata?
Diametralnie! Podróżowałem tam jeszcze w XX wieku. Brzmi to dla mnie niewiarygodnie, ale to już było bardzo dawno temu. Rzeczywiście, te podróże zmieniły moje postrzeganie świata na tyle, że studiowałem w Wietnamie przebywając na stypendium, a potem postanowiłem związać swoje zawodowe, ale i rodzinne, życie z tym regionem świata.
Jakie są Pana marzenia i plany na przyszłość?
Marzę, żeby świat nigdy nie zamknął się tak, jak podczas pandemii. Plany na przyszłość powstają trochę ad hoc. Dzieci rosną i zaczynają wyjeżdżać w świat. Pierwszy syn poleciał do Polski – zna ją, bo jeździł tam co roku i skończył nawet polską szkołę online, ale wciąż ma wiele do odkrycia. Kolejni już się szykują, więc plany rodzinne są priorytetem. W firmie podobnie – marzenia to pierwszy krok do planów, a tych mamy sporo. Na pewno chcemy otworzyć nowe biuro i stworzyć naprawdę jakościową usługę turystyczną na wyspach!