Remigiusz Korejwo, znany powszechnie jako „Remik”, to postać niezwykła w świecie policyjnych śledztw.
Były agent Centralnego Biura Śledczego Policji to bohater walki o sprawiedliwość. Policjant przyczynił się do uniewinnienia Tomasza Komendy, skazanego niesłusznie na 18 lat więzienia za gwałt i zabójstwo. Wystąpił również w nowym serialu dokumentalnym „Będziesz następna!” na Viaplay.
W rozmowie z nami Remik dzieli się swoimi refleksjami na temat pracy. Opisuje, z jakimi trudnościami spotykają się policjanci w tej pracy, a także z jakimi problemami systemu sprawiedliwości muszą się mierzyć ofiary przemocy seksualnej.
Jak zaczęła się Twoja historia związana z pracą w policji i jakie były Twoje główne motywacje do rozpoczęcia kariery w tej dziedzinie?
Służbę rozpocząłem jeszcze w latach 90 w Plutonie Specjalnym w nieistniejącym już Łużyckim Oddziale Straży Granicznej. Był to bardzo niebezpieczny okres pod względem przestępczości zorganizowanej szczególnie aktywnej na terenach przygranicznych. Pomimo bardzo fascynującej służby w „grupie szybkiego reagowania” jakim był Pluton Specjalny, zawsze pasjonowała mnie tematyka związana z kryminologią i kryminalistyką, rozwiązywaniem skomplikowanych spraw oraz prowadzeniem śledztw.
Po wielu latach służby nastąpił w końcu moment, w którym mogłem spełnić swój cichy cel jakim było prowadzenie spraw o charakterze kryminalnym. Na początku z ramienia Straży Granicznej w Wydziale Ochrony Granicy Państwowej w sekcji Rozpracowań Operacyjnych i Postępowań Przygotowawczych. Prowadziliśmy tam sprawy związane z szeroko rozumianą przestępczością graniczną. Potem rozpoczęto proces likwidacji ŁOSG (Łużycki Oddział Straży Granicznej).
Aby kontynuować swoją pasję i rozwijać zainteresowania przeniosłem się, w ramach porozumienia Komendanta Głównego SG i Policji do Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. Później był jeszcze Wydział Kryminalny Komendy Wojewódzkiej i ostatecznie Centralne Biuro Śledcze Komendy Główne (CBŚ KGP – obecnie CBŚP).
W serialu „Będziesz następna!” jesteś przedstawiony jako były agent, który pracował nad sprawą wrocławskiego gwałciciela. Jakie były Twoje reakcje i emocje, gdy zostałeś zaangażowany w to śledztwo?
Pracując w Komendzie Miejskiej Policji w Wydziale Kryminalnym wraz z kolegą Arturem zajmowaliśmy się sprawami związanymi z przestępstwami przeciwko życiu i zdrowiu. W szczególności zajmowaliśmy się zabójstwami i gwałtami zaistniałymi na terenie Wrocławia. Naszą codziennością była praca przy wykrywaniu tego typu zdarzeń. Często prowadziliśmy czynności z udziałem ofiar przestępstw jak i ze sprawcami. Tego typu przestępstwa budzą złe emocje a my również jesteśmy ludźmi.
Właśnie dlatego policjanci powinni umieć podczas prowadzenia tych czynności zachować obiektywizm i nie ulegać emocjom, a nauczyć się je kontrolować. Nie jest to łatwe, w szczególności, kiedy ofiarami są osoby bezbronne takie jak dzieci i kobiety. Niekontrolowane emocje wpływają negatywnie na proces wykrywania. Nie pozwalają spojrzeć na fakty i ustalenia w sposób obiektywny. Powinny zaś być bodźcem mobilizującym do szybkiego i skutecznego ustalenia sprawcy. A co najważniejsze, udowodnienia mu winy oraz odizolowania od społeczeństwa, co dotyczyło również przedmiotowej sprawy.

Wszystkie te czynniki sprawiały, że byliśmy niezwykle zdeterminowani i w pełni poświęcaliśmy się tym zadaniom. Zresztą jak przy każdej tego typu sprawie. Natomiast w tym przypadku, na początkowym etapie, pomimo naszych wysiłków zmierzających do ustalenia sprawcy, nie mogliśmy zebrać tylu informacji i dowodów, by doprowadziło nas to do zamierzonego celu.
Taki stan rzeczy, powodował u mnie frustrację. To jeszcze bardziej mnie mobilizowało, aby jak najszybciej skutecznie doprowadzić do zatrzymania osoby odpowiedzialnej za te zbrodnie. Co do złych emocji, to jeszcze trzeba powiedzieć, że one zostają w człowieku. Gromadzą się latami podczas całej służby i dlatego nie da się porównać tego z innym zawodem. Oczywiście mówię tu o policjantach liniowych, którzy pracują bezpośrednio w terenie, przy zdarzeniach, wypadkach drogowych itp.
Jakie były największe wyzwania, z jakimi się zetknąłeś podczas pracy nad tą trudną sprawą? Jakie narzędzia i metody śledcze były najważniejsze w próbie ujęcia sprawcy?
Największym wyzwaniem w tej i innych sprawach o tak skomplikowanym charakterze jest moment wyczerpania wszystkich dostępnych metod i form pracy operacyjnej, które nie przyniosły zakładanych rezultatów. W tej sprawie, w pewnym momencie również stanęliśmy pod murem „niemocy”. Taka sytuacja jest zawsze bardzo irytująca dla prowadzących sprawę. W takim przypadku staram się wraz z innymi osobami zaangażowanymi w dany proces wykrywczy, zrobić tzw. „Burzę mózgów”. Oznacza to, że jeszcze raz analizujemy sprawę od samego początku.
Bierzemy pod uwagę okoliczności, które ustaliliśmy podczas pierwotnych działań i co najważniejsze, bierzemy pod uwagę nowe hipotezy i założenia. Nawet te, które nie wpisują się w kanon powiązań logicznych jak i stosowanych reguł. Wbrew utartym schematom uważam, że w takim sprawach trzeba mieć „otwarty umysł”. Trzeba brać pod uwagę różne opinie, ekspertyzy, wnioski, ale też możliwość, że niektóre z nich mogą być błędne. Nie jest to takie łatwe jak mogłoby się wydawać.
Co do stosowanych przez nas metod – nie mogę otwarcie o nich mówić w związku z klauzulą niejawności. Mogę natomiast powiedzieć, że zastosowaliśmy cały wachlarz czynności operacyjnych. Jak również wielokrotnie staraliśmy się prowadzić obserwację wytypowanych przez nas terenów, które stanowiły potencjalne miejsce ataku. Największym problemem było objęcie taką obserwacją miejsc znacznie oddalonych od terenów zurbanizowanych. Przykładowo to tereny od okolic jazu na Sępolnie aż do ulicy Tatarakowej na Swojczycach i to w linii leśnej i parkowej.

Najważniejszym narzędziem, które przyczyniło się do zatrzymania sprawcy była m. in współpraca z Dyżurnymi Komisariatów Policji we Wrocławiu. Informowali nas niezwłocznie przez 24 h/dobę o podobnych zdarzeniach na terenie ich odpowiedzialności służbowej. Kierowali również w dane miejsce podległe mu patrole. Skutkowało to tym, iż cały nasz zespół natychmiast się organizował i jechał na miejsce zdarzenia. Tam prowadziliśmy czynności kierunkując się uzyskanymi wcześniej informacjami, ustaleniami oraz materiałem dowodowym.
Przyczyniłeś się do uniewinnienia Tomasza Komendy. Jakie było Twoje zaangażowanie i działania w tej sprawie, a także jak to wpłynęło na Ciebie jako policjanta i człowieka?
W tej bezprecedensowej sprawie dot. Tomka, ciężko jest zawrzeć w paru zdaniach moje zaangażowanie i działania. W ogóle sprawa zabójstwa i gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, do którego doszło w Miłoszycach 1 stycznia 1997 roku budziła, co zrozumiałe, wiele negatywnych emocji. Powodowała presję społeczną ukierunkowaną na szybkie ustalenie sprawców tej zbrodni. Taki stan trwał wiele lat, pogrążając organy ścigania w coraz to większe kardynalne błędy. Jest to tak obszerny i skomplikowany temat, że nie jesteśmy go w stanie tu i teraz rzetelnie omówić. Kosztowało mnie to dużo negatywnych emocji jak i zdrowia. Myślę, że powinno to być osobnym tematem rozmowy.
Serial podnosi kwestię przemocy seksualnej i jej ofiar. Jakie kroki i działania uważasz za istotne w walce z przemocą seksualną i wsparciu dla ofiar?
Temat przemocy seksualnej jest materią bardzo wrażliwą i delikatną. Wymaga ona od instytucji państwowych, a przede wszystkim od organów ścigania dużej wrażliwości a jednocześnie skuteczności. Nie zawsze tak było i jest. Tę sprawę rozpoczynaliśmy w czasach, gdy sprawca gwałtu był ścigany na wniosek ofiary. Obecnie jest to przestępstwo ścigane z urzędu.
Analizując inne sprawy sprzed lat, które dotyczyły tej kategorii przestępstw można stwierdzić, że na tamten czas, ustalone algorytmy postępowania z ofiarami nie były dostosowane do stanu emocjonalnego w jakim znajduje się ofiara przemocy seksualnej. Kolokwialnie mówiąc, już na pierwszym etapie, kiedy to ofiara musiała sama żądać ścigania sprawcy, gdzie nie zawsze policjant przyjmujący zawiadomienie wykazywał się wyczuciem taktu i empatii co zapewne powodowało u ofiary negatywne emocje. Nie mówiąc już o innych czynnościach niezbędnych przy tego typu przestępstwach np. badania lekarskie, oględziny. Niejednokrotnie zdarzało się tak, że pierwszy kontakt z policjantem skutkował odstąpieniem ofiary od żądania ścigania sprawcy.
Od tego czasu postępowanie organów ścigania z ofiarami tego typu przestępstw znacznie się zmieniło. Jednak w dalszym ciągu zdarzają się sytuacje, gdzie, mimo iż wszystko jest zgodne z ustalonymi regułami, brakuje właśnie „tego wyczucia”. To zresztą możemy zaobserwować w przekazach medialnych. Moim zdaniem jest to temat otwarty i powinien być stale monitorowany. Natomiast instytucje odpowiedzialne za zwalczanie tego rodzaju przestępstw powinny udoskonalać algorytmy postępowania w takich przypadkach. Chodzi o to, aby zapewniać ofiarom poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia. Po prostu trzeba być człowiekiem w każdym wymiarze prowadzonej sprawy.

Tutaj również trzeba nadmienić, że w naszym porządku prawnym istnieje możliwość izolacji takiego sprawcy. Natomiast będą to warunki szpitalne, terapeutyczne i mam tu na myśli ośrodek w Gostyninie. Tylko aby taka izolacja mogła nastąpić, wiele organów państwowych musi podjąć odpowiednie działania, aby było to skuteczne. Nie jest to obligatoryjne. A jak to czasami bywa, nie zawsze jest chęć sprawcza tych instytucji. Stwierdzam to na podstawie innych przypadków z którymi miałem do czynienia podczas swojej długoletniej służby.
Czy praca nad serialem miała wpływ na Twoje osobiste przekonania lub sposób patrzenia na sprawiedliwość i system prawny?
Myślę, że to serial przybliży widzom, społeczeństwu problematykę związaną z seryjnymi sprawcami przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu. Nasz system prawny nie jest przygotowany do hasła „seryjny”. Przewiduje on wprawdzie działanie przestępcze w warunkach recydywy, ale przykład Andrzeja Ś. pokazuje jak bardzo jest on niedoskonały.
Trudno zgodzić się z faktem, iż sankcja dla sprawcy dokonującego serii gwałtów np. 100 czynów może wynieść maksymalnie 15 lat pozbawienia wolności (bez recydywy). Przy czym taka sama sankcja grozi sprawcy jednego gwałtu, pomimo tego, że każdy tego typu czyn jest realnym zagrożeniem dla życia ofiary. Nie wspominając już o jej zdrowiu i trwałych śladach na psychice. Nie możemy absolutnie porównywać takich czynów z innymi czynami przestępczymi np. przeciwko mieniu. Dlatego uważam, że trzeba wykonać jeszcze dużo pracy nad stworzeniem lepszego systemu walki z podobną przestępczością. Tak aby był skuteczny zarówno w zapobieganiu jak i zwalczaniu przestępstw przy jednoczesnym poszanowaniu godności ofiary. Ale każdy system to ludzie a bardzo często brakuje w nim czynnika ludzkiego.
Masz jakieś przesłanie lub rady dla widzów serialu w kontekście walki z przemocą seksualną i wsparcia dla ofiar?
Myślę, że samo pokazanie tej sprawy jako materiału dokumentalnego uświadomi społeczeństwu, że trzeba zawsze uważać na siebie i nie być biernym na krzywdę ludzką. Zapewne widzami serialu będą również policjanci, prokuratorzy, sędziowie etc. Wiem, że Temida jest ślepa, ale my nie jesteśmy. Każdą sprawę, w której ofiarą jest człowiek prowadźmy z największą starannością i wyczuciem tak, jakby dotyczyła ona naszych najbliższych.
Miałeś okazję obejrzeć już serial w całości? Jakie były Twoje odczucia i opinie na jego temat?
Tak, obejrzałem serial. Nie jest to powszechne uczucie widzieć ekranizację swojej sprawy. Inaczej na serial spojrzy osoba, która bezpośrednio uczestniczyła w prowadzonym śledztwie a zupełnie inaczej zobaczy to ktoś, kto nie miał nic wspólnego z takim zagadnieniem. Ciężko mówić o pozytywnych emocjach, gdy widzi się takie ludzkie tragedie. Natomiast moim pozytywnym odczuciem jest fakt, iż widzowie w sposób przejrzysty zobaczą na czym polega problematyka, o której rozmawialiśmy, bez zbędnych urzędowych przypisów. Takie przedstawienie otaczającej nas jednak rzeczywistości bardziej przybliży nam zagrożenia. Uświadomi nas, że jest jeszcze wiele w tych kwestiach do zrobienia.